Muzeum Wsi Radomskiej swoje majówki stara się organizować tematycznie. W ubiegłym roku była to pracownia fotografa, w tym roku – małomiasteczkowa apteka. Choć po drodze do apteki – także mydlarze, zielarki i zielarze. Wiedza, która wciąż może się przydać, choć na ziołach już nie znamy się tak, jak dawniej. - Chyba każdy przykładał sobie liść baki do stłuczonego kolana, popularna jest nadal mięta pieprzowa czy napar z młodej pokrzywy, który podobno świetnie oczyszcza krew – mówi Aleksandra Pajek, kuratorka wystawy.
Dawniej właśnie zielarkom ludność, zwłaszcza wiejska, wierzyła bardziej. I częściej korzystała z ich usług. - Ludzie bardziej wierzyli komuś od siebie, niż uczonemu człowiekowi. A jeszcze wchodziły w to względy finansowe, bo lek kosztował, a zioła można było pozyskać z najbliższego otoczenia – mówi Aleksandra Pajek.
Wystawa poświęcona zielarstwu przygotowana została na piętrze domu ludowego. Z jednej strony zioła pożyteczne, z drugiej – rośliny trujące. Więc warto uważać. Potem stopniowo zielarzy i zielarki wyparli aptekarze. Na dole Domu Ludowego można obejrzeć małomiasteczkowa aptekę. Jej główny punkt to tzw. izba spedycyjna, czyli pomieszczenie, w którym sprzedawano leki. Do pozostałych pomieszczeń klienci nie mieli dostępu – w laboratorium aptecznym wytwarzane były leki, a w materialni, czyli składziku przechowywano produkty służące do wytwarzania medykamentów. Bo takie były początki dużych farmaceutycznych koncernów. - Początki dzisiejszych dużych firm były bardzo skromne. Powstawały w XIX wieku na bazie laboratoriów aptecznych, które rozwijały się, wprowadzały coraz bardzie zaawansowany sprzęt i coraz bardziej zaawansowane procesy chemiczne mogły przeprowadzać – opowiada Karol Drózd, kurator wystawy.
Choć minęło ponad 100 lat, to, czym zajmowały się apteki i co oferowały nie różni się szczególnie od asortymentu aptek dzisiejszych. - Aptekarze próbowali dorabiać, przyciągać klientów, dlatego w swoich aptekach mieli nie tylko leki, ale i różne, inne produkty o właściwościach leczniczych, marcepany, czekolady wytwarzane na bazie korzeni, lecznicze wody, nalewki czy lecznicze wina – wylicza Karol Drózd.
Warto jednak, w kontekście leczniczych win i nalewek, przypomnieć, że istotna jest dawka. A dawka lecznicza nie jest zbyt duża.
Podczas majówki w skansenie można było także potańczyć w rytm ludowej muzyki.