Protest handlujących na placach przy ulicach Czachowskiego i Nowogrodzkiej trwa od soboty. Ma związek z podwyżką opłat targowych uchwalonych przez Radę Miejską. Zgodnie z tą uchwałą, handel jest dozwolony na 13 targowiskach na terenie Radomia. Na tej liście nie ma placów przy ulicach Czachowskiego i Nowogrodzkiej. To oznacza znacznie wyższe opłaty za stoiska. W poniedziałek oburzeni kupcy pojawili się na sesji Rady Miejskiej. Z handlującymi rozmawiał wiceprezydent Konrad Frysztak. - Deklaruję, że na początku przyszłego tygodnia zorganizuję spotkanie z operatorami wszystkich, legalnie działających targowisk w mieście. Z informacji pisemnych jakie posiadam możemy w tej chwili wskazać około 150 miejsc na terenie legalnych targowisk – mówi Konrad Frysztak, wiceprezydent Radomia. Protestujący argumentowali, że drakońskie podwyżki opłat targowych spowodują utratę przez nich miejsc pracy. - Zadaniem tej uchwały nie jest likwidacja działalności gospodarczych czy miejsc pracy osób handlujących. Uchwała ma uporządkować nasze miasto – dodaje wiceprezydent Konrad Frysztak. Tymczasem inkasenci Zakładu Usług Komunalnych próbowali dziś w asyście Straży Miejskiej pobierać od handlujących opłaty według nowych stawek. Niektórzy kupcy nie zgodzili się zapłacić. - Nie zapłaciłam, bo nie zgadzam się z tymi opłatami. To są bardzo duże pieniądze codziennie. Mam zarejestrowaną działalność gospodarczą. Dlaczego tak się dzieje? – pyta jedna z handlujących na placu przy ulicy Nowogrodzkiej. Handlujący, chcąc uniknąć opłat, korzystają z niecodziennych pomysłów. - Strajkujemy, żeby wszyscy w Urzędzie Miejskim wiedzieli, że nie mamy pieniędzy na życie. Wystawiliśmy towar reklamowany. Są to ekspozycje tego towaru, a jego sprzedaż tylko przez internet – mówi Sławomir Panek, dzierżawca terenu, na którym funkcjonuje targowisko. Według Straży Miejskiej, stoiska z ekspozycją, to zwykły wybieg. - Przepisy dotyczące e-handlu i sklepów internetowych mają konkretne i sprecyzowane założenia. Tych założeń kupcy nie spełniają. Kupcy myślą, że jak podczas kontroli powiedzą, że jest to ekspozycja, to my odjedziemy. Doskonale wiemy, że zaraz potem rozpoczęliby normalny handel – mówi Piotr Stępień, rzecznik Straży Miejskiej w Radomiu. Straż Miejska zapowiada, że opłaty będą ściągane na drodze postępowania administracyjnego. Zdesperowani kupcy próbowali także interweniować u miejskich włodarzy. Domagają się legalizacji targu lub udostępnienia im miejsc na wyznaczonych przez miasto targowiskach. Jeżeli nie dojdzie do porozumienia, kupcy grożą okupacją Urzędu Miejskiego.