W Warce sady to 40 procent powierzchni gminy. Z sadów żyją też okoliczne tereny. Także powiat Białobrzeski. Susza mocno dała się we znaki rolnikom. - Posadziliśmy 5 tysięcy młodego sadu. Licząc za drzewko 10 złotych łatwo policzyć jaki był koszt. Opryskać, cały czas podlewanie – skarży się Ewelina Zdrojek, właścicielka sadu w powiecie białobrzeskim. Ale i podlewanie nie zawsze pomaga. - Jak się podlewa taką beczką to nic nie daje. Skała się robi – mówi Hubert Zdrojek. Dlatego w tym roku, jak alarmują sadownicy, niewiele da się zebrać. - Nie będzie co oberwać z tych drzewek, bo one nie urosną. To się nie da włożyć do komory do przechowania. Prawdopodobnie wszystko pójdzie na spady – mówi Grażyna Kościanek, właścicielka sadu w Warce. W poniedziałek z sadownikami spotkała się premier Ewa Kopacz. Jak poinformowała, skutkami suszy ma zając się rząd. - Do grupy poszkodowanych przez suszę dojdą również sadownicy, których trzeba również do tej głównej puli ponoszących olbrzymie straty włączyć – zapewnia premier. Jednak sadownicy nie chcą kolejnych kredytów preferencyjnych. Chcą konkretów. - Żeby to było naprawdę robione, a nie pod publiczkę. Żeby coś z tego wynikało dla ludzi – mówi Ewelina Zdrojek. Zdaniem sadowników najlepszą pomocą będzie utrzymanie stałej ceny skupu jabłek na poziomie nie mniejszym niż 1,5 zł za kg.