Ok. 10 milionów nowych przypadków zachorowań na gruźlicę rocznie na całym świecie rejestruje Światowa Organizacja Zdrowia. Polska na mapie świata wypada nieźle, tzn. liczba przypadków zachorowań na gruźlicę u nas maleje. Co jednak nie znaczy, że chorych nie ma w ogóle. Choć o gruźlicy dziś być może niektórzy już zapomnieli, to wciąż stanowi ona zagrożenie dla zdrowia. W Polsce mamy prawie 17 zachorowań na 100 tysięcy osób.
- Jeżeli będziemy porównywali się z Niemcami czy Danią, to tam jest dwa razy mniej zachorowań niż u nas. Ale już na przykład na wschodzie, w Rumunii jest 90 zachorowań na 100 tysięcy ludzi - informuje prof. Ewa Augustynowicz-Kopeć z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie.
O gruźlicy zatem zapominać nie wolno. Tym bardziej, że przypadki zachorowań w zeszłym roku odnotował też Radomski Szpital Specjalistyczny.
- Niepokoić może długo utrzymujący się kaszel, nocne poty, utrata masy ciała - wylicza Monika Jankowska z Radomskiego Szpitala Specjalistycznego.
W Radomiu przypadki zachorowań na gruźlicę odnotowywano u osób bardzo młodych, na przykład 25-letnich, jak i starszych, po 60. roku życia. Gruźlica to choroba zakaźna. - Gruźlica przenosi się drogą kropelkową, co nie znaczy, że każdy, kto zetknął się z osobą chorą zarazi się gruźlicą. Dotyczy to 10 % osób. W przypadku pozostałych 90 % układ immunologiczny jest na tyle silny, że radzi sobie z zagrożeniem i nie dochodzi do zakażenia – mówi prof. Ewa Augustynowicz-Kopeć.
Jak informowała profesor podczas konferencji zorganizowanej w radomskim szpitalu, problemem jest też leczenie choroby. Bo do tej pory lekarze wykorzystują – jako główny – lek, który wprowadzono już w latach 60.
Zagrożeni chorobą są wszyscy, ale najczęściej dopada ona osoby z tzw. niższych warstw społecznych, m.in. bezdomnych, także osób nadużywających alkohol.