Zawodnicy wybiegli na boisko w temperaturze -9 stopni. W wielu miejscach murawa była oblodzona, a piłkarze obu zespołów mieli problemy z utrzymaniem równowagi. Na spotkanie nie dojechali także sędziowie. Przez długi czas mecz prowadził... jeden z trenerów Wisły. Dopiero po około 30 minutach zastąpił go jeden z lokalnych sędziów prowadzących na co dzień mecze niższych lig.
O ile w dotychczasowych meczach sparingowych zieloni raczej unikali urazów, tak w Puławach najpierw plac gry opuścił Bartosz Sulkowski, który po jednym z zagrań odczuł mięsień czworogłowy, a później bolesny upadek w walce o piłkę zaliczył Szymon Stanisławski, który w przerwie meczu opuścił boisko z dużym bólem. Radomiak i tak może mówić o szczęściu, bo urazy raczej nie będą poważne. Tego szczęścia zabrakło Wiśle. W 62. minucie z poważną kontuzją, prawdopodobnie zerwanego więzadła, zszedł z boiska Adam Patora. Warto w tym miejscu postawić pytanie, czy należało ten mecz rozgrywać.
- Myślę, że przez to wszystko, że było zimno i że boisko jest jakie jest, choć uważam, że było przygotowane bardzo dobrze, tak jestem zadowolony, że ten mecz się odbył, bo mamy swoje plany. Był na to spotkanie przygotowany skład - mówi trener Verner Lićka.
Mecz się odbył i zawodnicy swoje minuty wybiegali. Na tle pierwszoligowego rywala Radomiak zaprezentował się dobrze, choć ocena piłkarskiego poziomu musi być rozpatrywana przez pryzmat warunków, w jakich przyszło obu drużynom grać. Jedyną bramkę w meczu zdobył w 65. minucie Kondrad Nowak.
- Myślę, że to bardzo dobry mecz i nasz występ był bardzo dobry. Z tych naszych występów na sztucznej murawie był to na pewno najlepszy nasz mecz - dodaje trener Lićka.
W sobotę zieloni rozegrają mecz z innym pierwszoligowcem, Zagłębiem Sosnowiec. To spotkanie odbędzie się na stadionie Skry Częstochowa dysponującym już dużo lepszą, podgrzewaną sztuczną murawą i bardzo dobrymi warunkami infrastrukturalnymi.