Radomiak – Ursus Warszawa, szlagier III ligi. „Zieloni” mogli grać spokojnie i czekać co zrobi rywal.
- Mecz znakomicie się dla nas ułożył. Zdobyliśmy gola już w pierwszej akcji – cieszył się Jacek Magnuszewski, trener Radomiaka. - W pierwszej połwei Ursus był lepszy. My graliśmy nerwowo i bojaźliwie.
Ale w drugiej połowie Radomiak grał już coraz swobodniej. Goście nie rezygnowali, szukali szansy, jednak niewiele z tego wynikało.
- Mamy coś z gry, stwarzamy sytuacje, ale nie potrafimy wygrać – żalił się Ariel Jakubowski, trener Ursusa.
Radomiak konsekwentnie realizował przygotowaną przez trenera taktykę. Obrońcy Ursusa miele mnóstwo pracy.
- Nasza taktyka zakładała, żeby nie stracić bramki i czekać na okazje - zdradził Jacek Magnuszewski.
Tych okazji było coraz więcej. Nawet kiedy boisko opuścił Szymon Stanisławski defensywa gości nie miała chwili wytchnienia. Bo Przemysław Śliwiński też wie na czym polega zdobywanie bramek. Zaraz po wejściu na boisko próbował podwyższyć wynik. Tym razem się nie udało. Ale po rzucie rożnym radomianie wreszcie wymanewrowali obrońców Ursusa. Chinonso Agu celnie główkował i bramkarz gości był bez szans. Radomiak miał powody do radości.
- Wypada tylko pogratulować Radomiakowi. Będę trzymał za was kciuki w barażach – obiecał Ariel Jakubowski.
Strata drugiej bramki podcięła skrzydła warszawiakom. A Radomiak robił swoje, czyli atakował, pamiętając również o własnej bramce. „Zieloni” zwyciężyli 2:0.
- Cenne zwycięstwo. Wiedzieliśmy, że Ursus gra do przodu. To bardzo trudny rywal – podkreślił Jacek Magnuszewski.
Za tydzień Radomiak zagra na wyjeździe z ŁKS Łódź.