Ostatecznie z wygranej cieszyli się radomianie. Choć Asseco też pokazało grę na wysokim poziomie. Pierwsza kwarta należała do gospodarzy. Rosa wygrała ją 27:22. Ale w drugiej odsłonie widowiska lepsze było Asseco.
- Zaczęliśmy dobrze, może za dobrze – mówi Wojciech Kamiński, trener Rosy. - Uwierzyliśmy, że będziemy tak trafiać do końca meczu.
Po pierwszej połowie Rosa przegrywała 41:47. W trzeciej kwarcie radomianie ruszyli do szturmu. Uszczelnili obronę i zwiększyli tempo gry. Wtedy widać było klasę Rosy. Gospodarze szybko odrobili stratę, a potem rozpoczęli budowę przewagi.
- Mieliśmy przestój w trzeciej kwarcie i to nas drogo kosztowało – podkreśla Filip Matczak z Asseco Gdynia.
Rosa wyszła na prowadzenie właśnie w trzeciej kwarcie. I szybko odskoczyła rywalom, którzy wyglądali na załamanych takim obrotem sprawy.
Goście jednak nie rezygnowali. Po laniu w trzeciej kwarcie, przystąpili do odrabiania strat. Wiele to nie zmieniło, ale radomianie do końca spotkania musieli uważać. Rosa wygrała z Assąco 87:80.
- Cieszę się ze zwycięstwa, tym bardziej, że rywal był bardzo trudny - przekonuje Wojciech Kamiński.
- To było naprawdę dobre widowisko – mówi Filip Matczak.
Najwięcej punktów dla Rosy, czyli 23, zdobył Torey Thomas.