Popisał się celną trójka i potem wszystko poszło już łatwo. Radomianie wygrali pierwszą kwartę 30:14. W hali MOSiR już czuło się nastrój święta, jakie miało rozpocząć się po wygranej i zdobyciu brązowych medali. Ale było też wiadomo, że dużo wyjaśni druga kwarta. Czy Rosa utrzyma przewagę, czy Energa Czarni podniosą się z kolan?
- Niestety, w drugiej kwarcie graliśmy za szybko, niedokładnie. Było za dużo strat - powiedział Wojciech Kamiński, trener Rosy. - Rywale szybko odrobili straty.
Po takiej grze radomianie tracili do rywali jeden punkt. Do końca meczu trwała już zacięta walka. Prowadzenie często się zmieniało. Kiedy Danny Gibson trafił za trzy punkty równo z syreną, Rosa wygrywała 66:62. Kibicom radomian znowu mocniej zabiły serca. Wydawało się, że sukces jest już tak blisko. Ale wtedy rozpoczęły się męczarnie. Z obu stron akcje nie były już tak precyzyjne. Niestety, lepiej trudy meczu znieśli koszykarze ze Słupska.
- Wiedzieliśmy, że Rosa to bardzo dobry zespół. Oglądaliśmy jej wygrany mecz ze Stelmetem – zdradził Mantas Czesnauskis (Energa Czarni Słupsk).
W końcówce Rosa przegrywała dwoma punktami, ale miała piłkę. Radomianie nie potrafili jednak trafić do kosza. Rosa przegrała mecz 75:77. W rywalizacji o brązowe medale jest zatem remis 1:1.
- Szkoda, bo miło byłoby zakończć rywalizację w naszej hali – dodał Wojciech Kamiński.
Decydujący mecz odbędzie się w środę w Słupsku. Początek spotkania o godz. 18.15.