Po piątkowej emisji materiału w tv Dami, w którym informowaliśmy o wypowiedzeniach jakie złożyli pracownicy centralnej sterylizatorni szpitala na Józefowie, cześć tej grupy poprosiła nas o rozmowę, ale z prośbą o zachowanie anonimowości. W piątek prezes szpitala informował nas telefonicznie, że praca bloku operacyjnego i poradni nie jest zagrożona. Pracownicy centralnej sterylizatorni, w której czyści się narzędzia m.in. potrzebne do operacji, nie wierzą jednak w te zapewnienia. - Niemożliwe, żeby zaistniała sytuacja nie wpłynęła na pracę bloku i poradni – mówiły nam panie w poniedziałek.
Bo wypowiedzenia z pracy złożyło – jak informują sami zainteresowani - trzynastu z szesnastu pracowników centralnej sterylizatorni. Zostało trzech pracowników i kierowniczka. Tomasz Skura w poniedziałek już przed kamerą kolejny raz zapewnił, że sytuacja jest opanowana. - Mamy czterech dodatkowych pracowników i dodatkowo z obsługi bierzemy pracowników do pomocy przy pracach fizycznych. Wiadomo, że taka sytuacja nie może trwać wiecznie, ale dziś rozmawiałem z kierownictwem bloku operacyjnego. Wszystkie zabiegi wykonywane są bez przeszkód – mówi Tomasz Skura, prezes szpitala na Józefowie.
Tymczasem panie, które złożyły wypowiedzenia twierdzą, że wykonywanie tej pracy wymaga określonej wiedzy. Dodają, że przed rozpoczęciem pracy w sterylizatorni przeszły roczny kurs. - Myślimy, że nie ma innych pracowników, którzy są wyszkoleni w naszym kierunku. Strach pomyśleć, że naszą pracę będą wykonywały te właśnie osoby – dodają.
Pracownicy twierdzą, że – mimo złożonych wypowiedzeń – są gotowi do dalszych rozmów. Na te rozmowy liczy też prezes szpitala, choć dodaje, że teraz nie ma z kim rozmawiać, bo większość osób, które złożyły wypowiedzenia poszła na zwolnienia lekarskie. - Zarząd nie ma z kim rozmawiać, bo ci państwo nie tylko złożyli wypowiedzenia, ale też poszli na zwolnienia lekarskie. No, ta choroba jest znamienna – mówi Tomasz Skura.
Tymczasem pracownicy twierdzą, że to prezes nie chciał prowadzić rozmów. W odpowiedzi na ten zarzut Tomasz Skura informuje o odbytych spotkaniach. Także o tym, że rok temu pracownicy sterylizatorni otrzymali ponad 170 złotych podwyżki. A pieniądze są główną przyczyną niezadowolenia załogi. Choć nie tylko. Mówią, że praca w sterylizatorni jest ciężka, to praca także w nocy i święta. Dodają, że wcześniej było ich więcej, potem przyszył ciecia, również w kadrach sterylizatorni. Zajęć jest dużo, załoga niewielka, a płace za niskie – dodają. - Wykwalifikowany technik sterylizator medyczny zarabia 2025 złotych brutto podstawy. Osoba nowa, która przychodzi do pracy dostaje 1850 złotych brutto, gdzie najniższa krajowa to jest 2000 złotych. To już zupełnie tego nie rozumiem – mówi jedna z pań, która złożyła wypowiedzenie z pracy. - Zresztą, jeśli od razu trzynaście osób, większość załogi zwalnia się z pracy, to chyba coś jest nie w porządku – dodają pozostałe panie.
Prezes szpitala przyznaje, że zarobki w sterylizatorni...- Rzeczywiście płace nie są zachwycające - mówi Tomasz Skura. Dodaje jednak, że kolejne podwyżki są w planach i są pewne, bo weszła w życie ustawa o płacach minimalnych w zawodach medycznych. Ustawa gwarantuje wyższe zarobki, także dla personelu sterylizatorni. Pracownicy chcą jednak konkretnej kwoty podwyżki – 700 złotych brutto. Dziś Tomasz Skura nie potrafi powiedzieć, czy zgodzi się na taką kwotę i kiedy dokładnie podwyżki zostaną przyznane. - Dziś mamy spotkanie ze związkami zawodowymi. Chcemy omówić tę kwestię, sprawdzić na co stać szpital, jakie podwyżki poszczególnym grupom zawodowym przyznać. Jesteśmy przed budżetowaniem, no dużo rzeczy nakłada się we wrześniu – tłumaczy.
Większość pracowników, którzy zwolnili się z pracy ma trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Prezes – jak mówi – czeka na powrót niektórych ze zwolnień lekarskich. Pracownicy czekają na dalsze rozmowy. Bo obecna sytuacja jest trudna. Obie strony podkreślają, że trzeba ją szybko rozwiązać. To też istotne dla tych, którzy zarówno przez zarząd szpitala, jak i przez pracowników wymieniani są jako najważniejsi. Czyli dla pacjentów.